– Avia Świdnik, Wieczysta Kraków, rezerwy Cracovii i Orlęta Radzyń. Która z tych drużyn będzie najtrudniejszym rywalem w walce o awans?
– Od samego początku stawiałem na Avię Świdnik. Za nimi przemawia to czego nam brakowało. My przed sezonem z trenerem Surmą budowaliśmy kręgosłup drużyny. Stąd jesień była tak zwanym ułożeniem się drużyny. Teraz w okienku zimowym dołożyliśmy kilka bardzo wartościowych graczy. Teraz będziemy mogli powiedzieć, że drużyna zaczyna grać w swoim stylu.
Natomiast jeśli mogę patrzeć na podwórko innych to Avia jest najbardziej ułożonym zespołem. Oni drugi rok grają bardzo podobnym składem, dokonując kosmetycznych roszad. Oni działają podobnie jak Łagów, który przez dwa sezony wypromował sobie drużynę. Oni byli już ograni i prezentowali znakomitą jakość. To się przekładało na wyniki. I tak samo jest w Avii.
Co innego jest w Wieczystej Kraków. Tam jest naszpikowanie gwiazdami, ale nie ma zgrania. Jak przyjdzie do rywalizacji w lidze to Wieczysta, znając swoją wartość, może nie być jeszcze takim ugruntowanym zespołem jako drużyna tylko zlepek wielkich gwiazd. Wielki szacun dla nich, bo mało który zespół może sobie pozwolić na takie nazwiska. Wszysko zweryfikuje boisko.
– Rezerw Cracovii nie bierzecie pod uwagę? Trener Mirosław Kalita również otwarcie mówi, że celem jego zespołu jest awans.
– Kiedy mówimy o Koronie Kielce i Cracovii oraz ich zapleczach trzecioligowych to tam zawsze najważniejszy będzie pierwszy zespół. Zatem czy ten zespół rezerw Cracovii gdzieś dojdzie to i tak będzie to tylko przygotowanie zawodników i trener z „jedynki” będzie mógł z nich korzystać, więc tego się nie obawiam.
– A Orlęta Radzyń Podlaski?
– Życzę, aby wszystkim wszystko w sportowej walce wychodziło. Ja jestem umiarkowanym optymistą, ale patrzę na to z perspektywy „dlaczego nie my?”
– Przejdziemy do Pana kadencji w ekipie „Stalówki”. W maju minie rok odkąd objął Pan funkcję prezesa Stali Stalowa Wola. Jak Pan ocenia ten czas?
– Przyszedłem do klubu w maju w trakcie roku budżetowego i w trakcie pewnych perturbacji. Chodzi mi o drużynę i o finanse. Ciesze się, że dotrwałem do grudnia i wytrzymałem to. Dzisiaj mogę podziękować właścicielom klubu, a konkretnie prezydentowi i akcjonariuszom. Mieli dużą wyrozumiałość i widzieli tę perspektywę i trud pracy jaką poświęciłem.
Mam wewnętrzną satysfakcję i zadowolenie, że niekoniecznie za pieniądze, ale udaje mi się scalać ten klub. Ludzie znający się na piłce mówią, że „Stalówka” prezentuje taką wartość, że można mieć nadzieję, że będzie bardzo dobrze. Ja zrobiłem wszystko, co było w moim zasięgu oraz możliwościach. Jeśli czegoś nie zrobiłem, a na pewno coś takiego można znaleźć to nie dlatego, że się uchylałem od jakichś działań tylko po prostu fizycznie nie dało się już tego przerobić.
– Jest Pan ogólnie zadowolony ze swojej pracy?
– Uważam, że z każdej dobrej rzeczy trzeba się cieszyć. Malkontentów nie brakuje, ale trudno mieć do ludzi pretensje jak co dwa-trzy lata deklaruje się pewne pomysły i działania, a z tego nic nie wychodzi. Ludzie mają prawo do rozczarowania. Natomiast jest nadzieja, patrząc na to co się dzieje w klubie oraz wokół niego, że będzie dobrze.
Całą rozmowę przeczytacie >>> TUTAJ <<<