Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić Ci najlepsze doświadczenie podczas przeglądania. Pliki cookies są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim urządzeniu. Są one wykorzystywane do zapamiętywania preferencji użytkownika oraz analizowania ruchu na stronie.
Zmarła Anna Rzeszut, współzałożycielka Lasowiaczek
15 stycznia 2017 10:41, autor: zomo
Dziś rano, 15 stycznia 2017 roku zmarła Anna Rzeszut. Najbardziej znana Lasowiaczka z Baranowa Sandomierskiego. Pani Anna miała 80 lat.
Anna Rzeszut urodziła się w 1937 r. w Dąbrowicy. Dzieciństwo, jak i całe dorosłe życie miała bardzo ciężkie. Pracowała w zakładzie „Wisła” w Tarnobrzegu i Fabryce Firanek w Skopaniu, ale, jak sama przyznaje, najciekawsza była praca inseminatora w Państwowym Zakładzie Unasieniania Zwierząt w Czerminie oraz Mokoszynie. Przygotowywała się do niej na kursach weterynaryjnych w Rzeszowie. Do gospodarstw dojeżdżała motorem. – Unasieniałam krowy. Dwa tysiące rocznie. Dojeżdżałam do sześciu wiosek. W 1964 r. jeździłam simsonem. Baby, jak mnie widziały, to się żegnały – wspomina babcia Hania. Robota była dochodowa. Dzięki niej kupiła ziemię, postawiła dom i budynki gospodarcze. Dla babci Hanny była to także wspaniała okazja, by zbierać skarby kultury ludowej. – Zaglądałam wszędzie – do stodół, stajni – i zabierałam porzucone rzeczy. Niestety, od 14 lat czekam na utworzenie muzeum, w którym moje pamiątki po Lasowiakach można by przechowywać.
Do najcenniejszych należą słomiana gwiazda dawnych kolędników czy liczący sobie 140 lat miś – martwi się babcia Hania. A historia gwiazdy jest doprawdy niezwykła. Otóż, kiedy babcia Hania nie była jeszcze babką, ale zaledwie kilkunastoletnią dziewczynką, pewnego poświątecznego wieczoru odwiedzili ją kolędnicy. – Byłam tylko w koszulinie nocnej, bo kładłam się spać, a tu tacy goście. Oj, wysmarowali mnie węglem. Ale tę gwiazdę zapamiętałam, jak i tych, którzy nawiedzili nas tamtego wieczoru. Jakaż była moja radość, gdy po latach zobaczyłam ją już mocno podniszczoną, stojącą smętnie w kącie szopy u jednego z tamtych kolędników. Zabrałam ją, dokładnie odnowiłam, a właściwie to prawie zrekonstruowałam. I jest – wspomina Hanna Rzeszut.